Kwestie odpadowe w codziennych decyzjach zakupowych
Sprzedajesz doniczki, albo jeszcze lepiej telewizory? Najprawdopodobniej sprowadzasz te produkty z rynków azjatyckich, często poprzez wielu importerów, pośredników, stacje transportowe... Chcesz być odpowiedzialnym przedsiębiorcą i pewnie w idealnym świecie produkowałbyś/produkowałabyś w swoim lokalnym mieście, z naturalnych materiałów, odpady przerabiając w całości na kolejne produkty (upcykling). Ale jak masz postępować w brutalnej rzeczywistości? Są na to gotowe rozwiązania.
Konsumpcja a produkcja
Nie ma takiego motywu, który przekonałby większość społeczeństwa do tego, by zrezygnowało z wygód dnia codziennego i odwróciło się plecami do technologicznych innowacji czy udogodnień - czy to w pracy, czy w gospodarstwie domowym. Tymczasem, co bardzo oczywiste, zwiększanie się zapotrzebowania konsumentów na coraz to nowsze produkty powoduje, iż rośnie zmasowana produkcja wszelkiego rodzaju sprzętu. Sprzętu, którego nasi przodkowie ani nie znali, ani nawet nie potrzebowali (jak blendery, prostownice do włosów, czy golarki elektryczne). Ale nie jest to do końca złe, jeśli tylko jest to sprzęt coraz lepszej jakości, a równocześnie w danym społeczeństwie i otoczeniu biznesowym funkcjonują odpowiednie pro-środowiskowe rozwiązania, dzięki którym ten starszy jest skutecznie unieszkodliwiany.
Konsument w łańcuchu konsumpcyjno-produkcyjno-odpadowym
Jako klienci oczekujemy tego, by zakupiony przez nas sprzęt był funkcjonalny i ergonomiczny (czyli bezpieczny a zarazem dopasowany kosztami do naszym możliwości). Powinniśmy również zwracać uwagę na to, by spełniał on podstawowe normy zdrowotne (w sensie braku szkodliwości) - zarówno dla nas, jako konsumentów, ale również dla środowiska ogólnie pojętego. To w końcu nie jest żadna tajemnica, iż radio może i nie szkodzi nam podczas tych kilku lat użytkowania w łazience, ale gdy już się go pozbędziemy (kupując nowszy model) powstaje moment krytyczny: od naszego działania albo zaniechania zależy faktyczny środowiskowy wpływ tego radia na elementy, o których istnieniu nie mamy pojęcia (jak stan gleby w lesie, jeśli tam porzucimy odbiornik radiowy, stanu skażenia metalami ciężkimi rzeki, jeśli tam się znajdzie nieopatrznie, po gabaryty najbliższego składowiska odpadów, albo stan zdrowia dzieci na afrykańskim składowisku odpadów elektronicznym, jeśli pozwolimy na to, by aż tam dotarły nasze odpady.
Kosztowne zakupy czy kosztowna rehabilitacja zdrowia?
Wszystko, co wiąże się z naszą konsumpcją, w końcu zależy od pieniędzy. Dlatego nie dziwmy się, że w cenę obecnie sprzedawanego sprzętu elektronicznego wliczony jest koszt przyszłościowego zagospodarowania odpadów (nie wiedzieć czemu raczej nie przeczytamy o tym jednak na opakowaniu, a szkoda, ponieważ może wpłynęłoby to na większą świadomość konsumentów). W końcu coraz większe ilości powstających globalnie elektro-śmieci zawierają w sobie ołów, rtęć i kadm - związki, które są niebezpieczne dla zdrowia człowieka, oraz w negatywny sposób wpływają na środowisko. I nie ważne, że nie u nas na podwórku. Skażenie wód Globalnego Południa w końcu odbije się także na nas (cynicznie nastawionych) chociażby przez wyższe ceny żywności czy surowców.
Rzeczywistość, a polskie marzenia o konsumpcji
Polskie firmy handlujące sprzętem elektronicznym lub AGD na szczęście w większości mają tego świadomość i wprowadzając na rynek masy produktów - nawet jeśli same nie prowadzą stacji recyklingu - ponoszą zawczasu koszty zagospodarowania odpadów, które te produkty kiedyś na pewno spowodują. Sprawa dotyczy nie tylko koncernów, ale także wielu polskich dystrybutorów. Przykładem niech będzie rodzima firma Savion, która w swoim asortymencie nastawionym na indywidualnego konsumenta - albo raczej konsumentkę - stawia na jakość, bezpieczeństwo, a zarazem ekologię - zachęcając do ponownego recyklingu zużytych piekarników, suszarek czy grzejników.
Dzisiaj nie wystarczy zarzucić klienta masą taniego sprzętu, ponieważ po latach kupowania tandety konsumenci nie tylko interesują się autentycznym i innowacyjnym designem, ale przede wszystkim nauczyli się liczyć: pytają o zużycie energii w dłuższej perspektywie, gabaryty, zawartość toksycznych substancji. Jeszcze kilka lat temu nie było problemem kupienie z magazynem kobiecym pół-darmowej suszarki do włosów za kilka złotych. Tylko dzisiaj kto chciałby się w to bawić? Po kilku użyciach jeszcze zastanawiać się, co zrobić z elektro-gratem w mieszkaniu? Mam wrażenie, że w świecie konsumpcji wraca do łask długoterminowa i sprawdzona jakość. Czy nazwiemy ją ekologią, czy bezpieczeństwem? To nie ważne. Ważniejsze jest to, by producenci przestali produkować chłam, oraz by wzorem najlepszych działali zgodnie z prawem i nie szkodzili (nam i bezosobowemu środowisku, które nie może się bronić). W końcu nie wszystkie szkody da się przewidzieć, a przez to pokryć z opłat odpadowych.
źródło: Savion.pl